Kochani, to nie jest tak, że ja się nie cieszę z Bułgarii. Po prostu sytuacja finansowa mojej rodziny nie jest dobra. Nie chcę robić im kłopotów. I trochę obawiam się tego wyjazdu. Zresztą jak każdego. Dzisiaj chciałam nawiązać do pewnego porannego wydarzenia, które miało miejsce na ulicy obok. Wróciłam od dermatologa o koło godziny 10:30. Weszłam na komputer, ale pomyślałam sobie "a co tam, walnę sobie kropeczki na pazurki". Już były gotowe, wyszłam na dwór, posiedzieć na słoneczku z psem i uważałam, aby pazurki schły. Aż tu nagle usłyszałam przeraźliwe dźwięki zderzania. Bardzo się przestraszyłam. Myślałam, że dwa samochody się zderzyły na skrzyżowaniu. Szybko ubrałam sandałki, przy okazji zniszczyłam sobie kropeczki ;/ (mniejsza z tym!) Zamknęłam wszystko i biorąc książkę, szłam w stronę biblioteki. Nie myliłam sie. Był wypadek. MOTOCYKLISTA leżał na czarnym i gorącym zarazem asfalcie i chciał wstać, poruszyć się. Ale ludzie nie pozwolili mu. Szybko ktoś zadzwonił po karetkę, policję i straż pożarną. (straż musiała usunać zgnieciony samochód). Wszyscy stli w osłupieniu, nie wiedzieli jak pomóc człowiekowi. Ktoś wziął chustkę i tamował krwawienie. Jak wróciłam z biblioteki (w końcu musiałam do niej dojść) wreszcie przyjechała karetka pogotowia. Zabrali człowieka do środka. Moim zdaniem wcale nie przejęli się sytuacją. Wiem, ze widzą takie coś bardzo często, ale trochę uczuć można okazać wobec człowieka! W każdym bądź razie zabrali go dość sprawnie. Ale reszta została. Gdzie była policja? Kobieta ponownie sięgnęła po telefon i zadzwoniła po 112. Wróciłam do domu, stwierdziłam, ze nie ma sensu jak inni stać i gapić się na motor. Nie wiem dokładnie czy zderzył się on z samochodem, tak podejrzewam. Ale jak wróciłam, to po 10 minutach słyszałam sygnał nadjeżdżającej policji. Mam nadzieję, że wszystko jest ku dobremu, no i, że ten człowiek (motocyklista) nie straci nogi! Pouczająca lekcja dla nas wszystkich... i oczywiście niedbała praca funkcjonariuszy policji..
czwartek, 5 lipca 2012
Tragedia!
Kochani, to nie jest tak, że ja się nie cieszę z Bułgarii. Po prostu sytuacja finansowa mojej rodziny nie jest dobra. Nie chcę robić im kłopotów. I trochę obawiam się tego wyjazdu. Zresztą jak każdego. Dzisiaj chciałam nawiązać do pewnego porannego wydarzenia, które miało miejsce na ulicy obok. Wróciłam od dermatologa o koło godziny 10:30. Weszłam na komputer, ale pomyślałam sobie "a co tam, walnę sobie kropeczki na pazurki". Już były gotowe, wyszłam na dwór, posiedzieć na słoneczku z psem i uważałam, aby pazurki schły. Aż tu nagle usłyszałam przeraźliwe dźwięki zderzania. Bardzo się przestraszyłam. Myślałam, że dwa samochody się zderzyły na skrzyżowaniu. Szybko ubrałam sandałki, przy okazji zniszczyłam sobie kropeczki ;/ (mniejsza z tym!) Zamknęłam wszystko i biorąc książkę, szłam w stronę biblioteki. Nie myliłam sie. Był wypadek. MOTOCYKLISTA leżał na czarnym i gorącym zarazem asfalcie i chciał wstać, poruszyć się. Ale ludzie nie pozwolili mu. Szybko ktoś zadzwonił po karetkę, policję i straż pożarną. (straż musiała usunać zgnieciony samochód). Wszyscy stli w osłupieniu, nie wiedzieli jak pomóc człowiekowi. Ktoś wziął chustkę i tamował krwawienie. Jak wróciłam z biblioteki (w końcu musiałam do niej dojść) wreszcie przyjechała karetka pogotowia. Zabrali człowieka do środka. Moim zdaniem wcale nie przejęli się sytuacją. Wiem, ze widzą takie coś bardzo często, ale trochę uczuć można okazać wobec człowieka! W każdym bądź razie zabrali go dość sprawnie. Ale reszta została. Gdzie była policja? Kobieta ponownie sięgnęła po telefon i zadzwoniła po 112. Wróciłam do domu, stwierdziłam, ze nie ma sensu jak inni stać i gapić się na motor. Nie wiem dokładnie czy zderzył się on z samochodem, tak podejrzewam. Ale jak wróciłam, to po 10 minutach słyszałam sygnał nadjeżdżającej policji. Mam nadzieję, że wszystko jest ku dobremu, no i, że ten człowiek (motocyklista) nie straci nogi! Pouczająca lekcja dla nas wszystkich... i oczywiście niedbała praca funkcjonariuszy policji..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Właściwie to zrobiło sie małe zamieszanie - na blogspocie moje konto nazywa się Addie, wiec pisze Addie. No i przekierowuje cię na fascinatingsims. Ale informuj mnie na lavendertrap, gdzie nazywam się tavves. Oki? A co do zdarzenia to to wszystko jakieś podejrzane, ludzie zachowywali się jak gdyby nigdy nic ://
OdpowiedzUsuńDobrze, wiadomość zameldowana! ;-)
UsuńTeż kiedyś byłam w pobliżu wypadku...
OdpowiedzUsuńNowa notka, zapraszam.
OdpowiedzUsuń// ADELEZONE
Jakieś to wszystko dziwne, dobija mnie obojętność niektórych ludzi : // Obserwujemy? Jestem tu nowa i chciałabym znaleźć trochę blogowych przyjaciół ^^
OdpowiedzUsuńNN na ADELEZONE x zapraszam
OdpowiedzUsuńDziwię się, dlaczego policja przyjechała tak późno. Całe szczęście, że ten człowiek żyje.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post na http://the-rockferry.blog.onet.pl. A w nim recenzja płyty Amy MacDonald, mini konkurs oraz grafika.